Weekendzik zapowiadal sie slonecznie i offowo wrecz kozacko. 5u kolesi umowionych na Walii, ostre pizganko ( jak na duze ADV) spanie w namiotach, ognisko i zero kobiet!ostatecznie jeden dzien udalo nam sie wynajac duze tipi zrobione na wzor indianski z piecem weglowym wewnatz . Rozpoczalem wyjazd z Man ze sporym opoznieniem, zbierajac soczyste komenty od Seba- wbijajac sie na dodatek w potezny korek na M6 i zeby bylo malo w tym korku dopadlo mnie oberwanie chmury tak wiec kolejne 250 km z mokrymi jajcami i rekawami jako ze moj rstek nie ochronil mnie przed takim nawalem wody ktora wdarla sie zamkami ale coz nie byl zimno wiec nie przemarzlem tak bardzo: enduro nie peka
Dotarlismy ok 20ej w piateczek z Sebem w otoczeniu mzawki a jakze by inaczej na Walii. reszta spod Londynu dotarla praktycznie 20 min pozniej i Maras na drugi dzien.miesjcowka wymarzona piekna cicha okolica, z ranca kawusia , sniadanko czyli full english w pobliskiej restauracyjce. a potem juz tylko to co misie lubia najbardziej czyli woda miejscami po jajca , deszcz na przemian ze sloncem i przygody ktore jak to z nami zawsze sa punktem obowiazkowym co by nudno nie bylo.
A bohaterem tego dnia byl Maras i jego varadero
po calym dniu obowiazkowo ognisko grillek i kielba z browarem i kupa smiechu .Na drugi dzien piekne slonce tak wiec pakowanie , sniadanie i juz jazda po czarnym wokol Ellan Valey i rozjad do domow. tak wiec milego ogladania.Jedyne co dodam to offik ja marzenie bedziemy wracac napewno, jeszcze zaprosimy ekipe z pld : adv.riders.eu z Mariem i czarnuchami
. Seb oprocz filmu ktory zmontowal tak pieknie dorzuci pewnie cos od siebie
http://youtu.be/dlQkhX5Ekuk
Seba te zdjecia wrzuc z wieczornej mgly