Zaliczone 6 państw i nakręcone 3600 km wrażeń tyle że nie można tutaj użyć żadnej miary oto finał naszej wyprawy
Oczywiście postaram się opisać nasz wyjazd i nie wiem jak się za to zabrać, gdyż robię to po raz pierwszy w dodatku mam materiału tyle, że głowa boli (aparat, kamera ) w sumie około 100gb Szok!!!
Pewnie nie jeden by pomyśl co tu pisać wstaw foty i będzie git....ale niestety nie ma tak lekko , łatwo i prosto to musi być utrwalone , a dlaczego ....a no dlatego, że nasza ekipa zebrała się dość przypadkowo i mega spontanicznie....tutaj trochę słów jak to się zaczęło: W pierwszej wersji miałem jechać Ja , Biały,Włóczykij i jeszcze nie do końca pewny kolega z pracy Piotrek na swoim kredensie ....ale że nastąpiła pewna przykra sytuacja ze strony Włóczykija (wypadek 3 tygodnie przed wyjazdem ) zostałem tylko Ja i Biały pewni na 100% że śmigamy w kierunku Albanii choćby we dwoje.
Spotykając się z Kasprem kilka dni przed wyjazdem podczas wymiany oleju w moim sztormiaku dowiedziałem się, że jest pewna osoba zainteresowana naszym wyjazdem i chętnie by się zabrała z nami...więc nie patrząc na nic mówię Kasprowi daj namiary chłopakowi do mnie i się dogadamy . I tak też się stało … w ten sposób telefonicznie poznałem Damiana jeżdżącego na BMW r1150r . W międzyczasie kolega z pracy Piotr konkretnie się określił że też jedzie z nami , własnymi siłami stworzył stelaże do swojego potwora
.... czego człowiek nie zrobi dla odrobiny przygody
....myślę sobie...no to już jest bosko
....dwa Suzuki v-strome 650, bmw r1150r i ....no właśnie tutaj zaczyna się ciekawie....prawdziwy amerykaniec tzn. Victory Hummer pojemność 1700 i szerokość tylnego lacia 250
….(były momenty konsternacji i zawahania czy ta maszyna będzie dawać rady oczywiście ze strony Piotrka ) ale zapewniałem go że nie mamy zamiaru zjeżdżać z asfaltu i będziemy starać się utrzymywać tempo dobre dla wszystkich ...Przekonywać długo nie musiałem
Gdy już dopinałem praktycznie wszystko na ostatni guzik tzn. wykupując ubezpieczenie dla nas wszystkich „Pakiet Rodzinny”
zadzwonił do mnie Damian z pytaniem czy jego kolega Antek też może jechać ....no mówie yyyyyyy no spoko
i takim to sposobem z dwójki zrobiła się piątka, natomiast kolega z PZU podczas wypełniania papierków stwierdził że warto jeszcze poczekać może akurat jeszcze ktoś zadzwoni
....było wesoło...pakiety wykupione pozostają dwa dni do wyjazdu
By dopiąć wszystko na ostatni guzik zaproponowałem chłopakom dzień przed wyjazdem spotkanie u mnie przy kawie celem przedyskutowania co kto zabiera i którą trasę obieramy itd. (z uwagi na warunki pogodowe oraz ciągłe śledzenie pogody opcję były dwie jedziemy przez Austrię albo na Węgry z nocką nad Balatonem ) wybór padł na Balaton do Keszthely .
Pakowanie przebiega bez problemów ...oczywiście gdy już wszystko spakowane zaczyna się rozmyślanie czy aby wszystko spakowałem....leże w łóżku i myślę ...
Dzień I
8:30 pobudka
10:20 ja już pod garażem moto załadowane czekam na Antka i Damiana...
10:30 punktualnie ze Szwajcarską dokładnością zjawia się Antek na swojej CBF1000....wymiana uprzejmości i pierwsze pytanie , a gdzie masz Damiana ? nie wiem ma dojechać .....Patrze nerwowo na zegarek 10:40 Damiana nie ma...mówię do Antka dzwoń do niego zapytaj co i jak bo o 11:00 jesteśmy umówieni z Białym na stacji paliw "Bliska" w Tychach przy tasie DK1. W trakcie gdy Antek prowadzi rozmowę z Damianem ja rozmawiam z mentorem tego forum czyli Marcopolo , który uznał że przyjedzie nas pożegnać na Bliskiej , wcześniej to samo zadeklarował kolega Włóczykij .
Ustalamy, że Damian dogoni nas po trasie ….pożegnanie z żoną i córką ….siadamy na maszyny i jedziemy na stację paliw Bliska i tutaj notujemy mały poślizg....bo mieliśmy być o 11:00 na stacji , a mamy jakie 15 minut poślizgu. Szybkie przywitanie z Marco i Włóczykijem...kilka fotek wykonanych przez Marco
...życzenie szczęśliwej podróży oraz otrzymania kilka nalepek MF
....ruszamy w kierunku Ćwiklic po Piotrka
....stamtąd ruszamy już w kierunku Cieszyna , gdzie dowiedzieliśmy się ma już oczekiwać na nas Damian...który tak zapędził się aby nas dogonić że zanim my ruszyliśmy od Piotrka to Damian już był na obwodnicy Bielska w kierunku Cieszyna
W komplecie spotykamy się na moście przed Olzą i pełnym składem ruszamy nad Balaton do Keszthely.
Na Słowacji trochę postraszyło deszczem …jedziemy dalej...
Dojeżdżamy na granice Węgierską wykupujemy winiety...
Po drodze jeszcze takie widoki
Około 19:30 docieramy na miejsce, przejechane około 560 km
...szybkie kwaterowanie w Zala Camp i wyskakujemy z kombinezonów …
Ja, Piotrek i Damian jedziemy do marketu zakupić pieczywo i piwko
, następnie wspólnie zasiadamy do kolacji przy piwku .
Gdy tak wspólnie konwersujemy z oddali słychać muzykę ...wpadamy na pomysł aby zrobić rozpoznanie terenu i ewentualnie wypić jeszcze gdzieś piwko na świeżym powietrzu....
Po drodze spotykamy pełno biegaczy z latarkami ...jak się dowiedzieliśmy później odbywał się jakiś Bieg Nocny....jedni biegają inni odpoczywają np. tak :
Chłopaki w tych ciemnościach chcieli zobaczyć jak wygląda Balaton
Po kilkunastu minutach marszu docieramy do miejsca z którego dobiegała muzyka , a jest to Viviera Beach Keszthely
... no cóż pada hasło wbijamy
....oczywiście nie obyło się bez problemów ....bo Panowie bramkarze nie chcieli gotówki w postaci Euro
....i dupa godzina późna , a nie będziemy szukać żeby ktoś nam wymienił Euro na Forinty... pozostało mi jedynie moim łamanym Angielskim przekonać jednego z bramkarzy, że jesteśmy turystami z Polski podróżujących na motocyklach i czy 10 Euro za wszystkich wystarczy aby wejść.... udało się ....dostajemy bileciki wstępu w postaci opasek na rękę i już jesteśmy na terenie imprezowym
Imprezujemy mniej więcej do 1:00...
Dzień II
Około 10:00 żegnamy się z Balatonem i ruszamy tempem autostradowym w kierunku wybrzeża Chorwacji do miejscowości Senj
15:20 docieramy praktycznie na miejsce....mamy piękne widoki więc zatrzymujemy się aby poczuć cieplejsze powietrze znad Adriatyku
W między czasie na to samo miejsce przyjeżdża 3 Niemców na swoich maszynach ….
....aby zagrać hejnał
na puszce piwa Karlovacko
Kilka serpentyn i jesteśmy w centrum Senj .....wita nas temperatura 32 stopnie C.
Krótka sesja i ruszamy dalej wzdłuż wybrzeża ....powoli rozglądając się za polem namiotowym ....
W okolicy Lukovo Sugarje znajdujemy Camp i tam się rozbijamy …bezpośrednio przy Morzu z widokiem na wyspę Pag
Przy piwku ustalamy trasę na kolejny dzień ….
Dzień III
Wstajemy, śniadanie , pakowanie i obieramy kierunek wzdłuż Adriatyku trasą nr.8 do Dubrovnika.
Po drodze zatrzymujemy się Splicie oraz na obiad w Baska Voda....
Około 18:00 docieramy do Dubrovnika....załatwiamy kwaterę z pięknym widokiem...
cdn....w trakcie płodzenia