Pogoda za oknem w końcu zmusiła mnie do siedzenia w domu a jak nie mam możliwości jazdy to zabieram się za pisanie z wypadów w sezonie.
Któregoś dnia chyba to był listopad 2011r spotkaliśmy się w trójkę (GS i dwie świecące Yamahy) na piwku i tak gadaliśmy i gadaliśmy....
po kolejnym żółtym ustaliliśmy że w maju 2012r jedziemy na UA na początek do Lwowa a potem do Kijowa jak wytrzymają sprzęty (oczywiście te chromowane)
w miedzy czasie dużo pytaliśmy tych co już byli jak tam jest i co trzeba zabezpieczyć żeby było OK.
Z moim moto (GS) nie było aż takich wątpliwości czy da radę ale gorzej już było w chromami na niskim i sztywnym zawieszeniu.
Ale ostatecznie po usłyszeniu że się rozpadną a jak nie to je ukradną, zdecydowaliśmy się na wyjazd do Lwowa bocznymi drogami (mimo wszystko)...
...no i zima powoli mijała aż nadszedł maj i ruszyliśmy
pojechaliśmy w kierunku Bieszczad i po całym dniu dotarliśmy do znanej już nam Oberży Biesisko (tanio i spokojnie) dobru punkt wylotu.
Następnego dnia ruszyliśmy na przejście graniczne w Krościenku
po drodze ostatnie zakupy w PL
w końcu dojechaliśmy do granicy i zobaczyliśmy małe przejście w środku lasu...
Krościenko od Medyki różni się tym ze nie stoi się w kolejce po kilka godzin.
Po odstaniu około 40 min ( dwa auta przed nami) ruszyliśmy przez granicę
i tu przypomniały się stare czasy podczas przechodzenia granicy
Celnik czy Milicjant oczywiście zadawał pytania po co na co itd.. jednym z dziwniejszych pytań było czy mam broń ?...
generalnie Panowie skupili się na oglądaniu motorów i po chwili padło stwierdzenie DOBRZE ŻE JEDZIECIE DO NAS BO TE MOTORY JUŻ TAM ZOSTANĄ ...
po tym tekście jeden z nas generalnie chciał wracać
po wypisaniu jakiś dziwnych deklaracji i karteczek przekroczyliśmy granicę, całość trwała około 1h
a po przejechaniu szok ! tak jakby inny świat nagle skończyła się cywilizacja którą znamy, to co uderzyło na start to kompletny brak asfaltu ! i to tuż za szlabanem. tam pojawiły się kolejne wątpliwości chromowanych maszyn...
po chwili rozmowy i ustaleniu strategii poruszania się pomiędzy dziurami ruszyliśmy do przodu
po drodze dziwne klimaty w jednej wiosce radość na punkcie polaków a w innej chcą Cię wręcz zatłuc, było nawet rzucanie kamieniami
imponujące też o prócz braku asfaltu były rozmiary krawężników że o głębokości dziur nie wspomnę
w którymś momencie patrząc przed siebie ukazała nam się dziurawa jak ser droga o długości 20km prostej...
ale były też ciekawe momenty jazdy
potem przyszła pora na szukanie stacji benzynowej ale tam trzeba było jeszcze kilkanaście km przejechać
.
.
no i piękna stacja, teraz już rozumiem dlaczego w filmie Long Way Round McGregor miał przy tankowaniu całe oczy w paliwie
tam szerokość wlewu paliwa nie wchodzi do gardła baku i leje się po krawędzi a tak pryska że masakra
podczas tankowania (oczywiście najpierw płacisz potem lejesz) zabrała się nagle cała wioska ludzi, było nawet miło.
herbata i jakieś ciasto od miejscowych. Chwile wysłuchaliśmy historii i np. tam gdzie byliśmy światło zostało podłączone w 1996 roku !
po zatankowaniu na fantastycznej stacji... pojechaliśmy dalej
raz nas mijał Zaporożec a za chwilę najnowszy Jeep - straszne kontrasty
w pewnym momencie wyjechaliśmy na główną drogę do Lwowa. Drogi na Ukrainie są ciekawie zbudowane, są budowane w gigantycznych liniach prosty nawet po 100km więc tempomat super się sprawdza bo do okola niema nic więc żadne ryzyko jazdy
po długiej prostej dojechaliśmy do skrzyżowania gdzie było już niedaleko do Lwowa ale na środku skrzyżowania oczywiście posterunek Milicji która patrzy z wierzy przez lornetkę i ..... łapie wyrywkowo.
oczywiście nas też zatrzymali i generalnie byli zdziwieni jak zobaczyli gdzie przekraczaliśmy granicę, oczywiście oni mieli czas... więc po 10 euro załatwiło sprawę (30euro w sumie) to pierwsza łapówa po drodze..
jak na już puścili to za chwilę ukazał się ponownie normalny cywilizowany świat ! piękne drogi, stacje, samochody i ....dziewczyny, to zdecydowany atut UA. Brak Mc Donalds powoduje że panie są szczupłe i ładne
.
.
tak jak pisałem samochody lekko wypasione
po wjechaniu do Lwowa stanęliśmy na chwile żeby ustalić precyzyjnie co robimy i gdzie jedziemy
ustaliliśmy że pierwszym punktem będzie Cmentarz Orląt Lwowskich i ruszyliśmy ulicami Lwowa
.
aż w końcu ukazała nam się brama cmentarza
na parkingu oczywiście nikt kto sprzedawał kartki i zdjęcia nie zdecydował się nawet za opłatą pilnować naszych maszyn. I wtedy po raz pierwszy przydał się łańcuch do spięcia motorów, oczywiście przypomniały nam się słowa milicjanta z granicy że te motory tu zostaną ...
po przypięciu maszyn poszliśmy na cmentarz odwracając głowy z pięć razy w kierunku motorów
podczas chodzenia po cmentarzu czytając polskie nazwiska można było zapomnieć na chwilę ze jest się daleko od domu
po przejściu kilkuset metrów starym Lwowskim cmentarzem ukazał nam się cel...
mogiły Orląt Lwowskich
.
nostalgiczne miejsce, szczególnie patrząc ze każdy z nich miał nie więcaj niż 20 lat
.
po wizycie na cmentarzu pojechaliśmy ulicami na Dworzec Główny kolejowy, wiele słyszeliśmy ze trzeba to zobaczyć
navi tak nas prowadziła że wjechaliśmy na Rynek (coś na wzór Krakowa)
a tam niespodzianka, Milicja i niestety ja jechałem pierwszy więc mnie skasowali
po rozmowie jaki to Lwów piękny i ze my razem Euro robimy, jakoś mnie puścili
jeszcze klika ulic i skrzyżowań
.
po przejechaniu prostej ukazał się majestatyczny dworzec, był ogromny !
.
po obejrzeniu dworca zwiedziliśmy jeszcze kilka miejsc w mieście, oczywiście jedliśmy w dwóch restauracjach w centrum i patrzyliśmy jak bardzo Polski jest ten Lwów, można było odnieść wrażenie ze jest się w domu.
Miejscowa ludność mówi ze tylko dzięki Polakom jeszcze te miasto jakoś wygląda.
przy wyjeździe tradycyjnie fotomoto
i powrót do Polski
jadąc w drodze powrotnej spotkaliśmy jeszcze ciekawy budynek więc szybka fota i dalej
kilka godzin jazdy i przekroczyliśmy granicę z PL.
Wszędzie dobrze ale w domu najlepiej
_______________________________________________________
podsumowanie
Ukraina to kraj pełen kontrastów
________________________________________________________
Lwów zdobyty
.
co trzeba mieć;
Dobre zawieszenie, po powrocie do wymiany
Łapówki max 10 euro (za szt. Milicjanta)
Wyrozumiałość do wszystkiego/drogi,ludzie,żywność,podejście do polaków
na co trzeba uważać;
'latające kamienie' w stronę Polaków, w zależności gdzie jesteś
Milicja (jesteś z Polski masz problem, czyli radar którego nie widać)
Drogi (wszystkie za wyjątkiem centrum Lwowa)
Znaki drogowe na wysokości 5 m (Europejczyk ich nie widzi) wiszą na drutach
Nocą się nie jedzie (miejscowi,Milicja) ! w deszczu też (stan dróg)
Poza dużymi miastami brak stacji paliw
co warto zobaczyć;
Milicja (jak u nas w 80-tych latach)
Miasto - Lwow
Ciekawostka - w każdym mieście Ukrainki chcą być żonami polaków żeby tylko uciec.
Drogi krajowe,lokalne (których nie ma)
co jest OK;
widoki - naturalność terenu (brak cywilizacji)
wódka - jakość
dziewczyny -
Kraj dla dobrze przygotowanych jeśli chcesz jechać bezdrożami, polecam !
Następny cel do Odessy przez Kijów
.
______________
Jazda bez granic