Rumunia już dawno chodziła mi po głowie, a więc 30.06 ruszyliśmy w jej kierunku, niestety mając tylko 4 dni wolnego. Ja z Gosią, Marcin z Moniką, Witek, Olek i Piotrek. Zbiórka rondo Milówka. Jak zwykle urwanie głowy przed wyjazdem i ruszamy z Gosią z Wilkowic z opóźnieniem (... jednak dojeżdżamy na czas
)
4dni i ok 2600km
Mapa trasy:
Początek malowniczą Słowacją
Następnie nudna autostrada Węgierska (ale plan jest dojechać do Sebes) by być tuż przed Transalpiną 67C - prawie 900km z Corvin Castle po drodze
Corvin Castle - Hunedoara (po drodze...dzielnice królów cygańskich)
Po zachodzie słońca ruszamy w kierunku Sebes na upragniony nocleg, zimne piwko oraz mecz Polska-Portugalia ! Zaraz po wej. do pokoju 1:0
, później już niestety gorzej. Trudno idziemy spać bo jutro Transalpina 67C, Transfogaraska 7C, i jak najdalej w kierunku wąwozu Bicaz.
Zaczynamy od przepięknej Transalpiny z bardzo dobrym asfaltem.
Przyszedł czas na słynną Transfogaraską 7C (z południa na północ) ostatnie wieści z sieci, że powinna być otwarta. Asfalt gorszy, ale nie ma co narzekać.
udało się wrota otwarte !!!
a po przejechaniu przez wrota (tunel) widzimy ją w całej okazalości
dzień zbliżał się do końca (może dlatego, że byliśmy na szczycie dosyć późno, było tam wyjątkowo luźno)
Kierujemy się na Fogarasz i dalej na drogę 1S w kierunku Bicaz, naszego następnego celu. Na początku drogi 1S znajdujemy motel, nie kombinujemy bo jest późno - zostajemy.
Rano nie miła niespodzianka. Marcin informuje mnie o kapciu w tylnym kole "babcinki". Wyciągam dziewiczy zestaw do kołkowania i do roboty !
Przyczyna (dobrze uszczelniał gdyż zeszlifowałem go do profilu opony)
Po naprawie, śniadanko i w drogę na Bicaz.
Malownicza wiejska Rumunia.
Tyle gniazd i bocianów jeszcze nie widziałem.
Docieramy do Bicaz
Kierujemy się na przełęcz Prislop.
Jak się okazuje zapamiętamy ją na dłużej, tragiczny asfalt, dziury, żwirek, i deszcz który nas dopada po drodze.
Na szczycie spotykamy Czechów, którzy przyjechali od drugiej strony. Pytamy ich o stan drogi i pensjonaty. Stwierdzają, że pensjonaty są, a drogę określają "bad asfalt". Po ruszeniu w dół, zaczynamy im współczuć, bo tzw. "bad asfalt" dopiero przed nimi
Docieramy do Syhot Marmorski, decydujemy się szukać noclegu. Dopiero 4 podejście jest akceptowalne cenowo, dodatkowo z parkingiem i zajefajną knajpką i ogródkiem. Zimne piwko, kolacja, planowanie trasy do domu i nyny.
Rano pobudka i szybki powrót do domu z przystankiem w Sapancie na Wesołym Cmentarzu. Sprzedajemy resztki leji rodzinie z Polski, która chce oglądnąć cmentarz, a nie ma gdzie wymienić euro. Cmentarz robi wrażenie, kościół jest w trakcie remontu. Kilka fotek i w drogę.
i niedzielne stroje na sumę.
600km i w domu. Po drodze wpadliśmy z Olkiem na knysze w Żywcu przy nowym moście, obiadokolacja i S69 "przepisowo" do domu.
Trochę ekstremalnie (brakowało 1 dnia), ale fajnie. Pogoda siadła ekipa ok. Tomtom po prostu rewelka.