Po tym incydencie pojechaliśmy dalej w kierunku Kijowa szukając noclegu w deszczu, było już dosyć późno i ustaliliśmy że zjeżdżamy na pierwszy motel lub parking, po przejechaniu kilkunastu km był znak z parkingiem dla Tirów i wjechaliśmy na niego, towarzystwo było doborowe 140 ciężarówek bułgarskich i ukraińskich, a na środku mała piętrowa drewniana chatka, z sześcioma dobrze ogrzanymi pokojami, gdzie było tylko łózko (idealne narzędzie do pracy). Przyjął nas pan bez połowy zębów, od którego było czuć ukraiński bimber i zaproponował nam nocleg z dodatkami, ale oczywiście płatnymi 200 hrywien za dodatek.
Pan pokazał nam również łazienkę do której trzeba było przejść przez cały parking do kuchni, a tam z wybudowanych cegieł był jednoosobowy prysznic, po zobaczeniu wszystkich atrakcji ośrodka, ustaliliśmy, że mimo zmęczenia nie śpimy w burdelu i jedziemy dalej
Pojechaliśmy w nocy dalej na Kijów i po przejechaniu kilkunastu kilometrów zauważyliśmy oświetlony drewniany bar z myślą, że będzie tam nocleg. Zatrzymaliśmy się i okazało się, że nie mają noclegów, więc rozłożyliśmy swoje manele na schodach i postanowiliśmy spędzić tam trochę czasu, jedni gotowali inni w tym czasie pili kawę, a jeszcze inni walili gwoździa na stole (spali na siedząco).
.
______________
Jazda bez granic