przed wejściem jest przystanek autobusowy i tabliczka z informacja o tym
oczywiście zaznaczyłem obecność więc jak ktoś będzie to niech szuka i daje foto na fanpage
zjedliśmy kanapki na parkingu i ruszyliśmy w kierunku domu do przejechania było ponad 400km
ale po drodze zrobiłem zakupy
jak się później okaże ta droga była koszmarem dla moich zakupów, zgubienie przez Tuśka kufra to była pestka ....
pięknie zachodziło słońce więc robiliśmy foty
a tu zatrzymałem się celowo bo mam fajne wspomnienia pod tą remizą
fota z 2015r
a to z 2012r
i tak powoli przejechaliśmy te piękne drogi żeby wjechać do Polski.
Na granicy podczas kontroli celnej poproszono mnie o otwarcie kufra ......
zobaczyłem wtedy widok którego nie zapomnę raczej długo.
Po oględzinach ustaliliśmy z Tuśkiem że nie ma co tego ruszać tylko staniemy na stacji i posprzątamy syf
a co to się stało ?
ano odkręciła się butelka wody mineralnej i zalała kufer dodatkowo czekolady które kupiłem tak latały że zrobiła się z nich miazga cały ten klejący mix zalał;
aparat
3 obiektywy
baterie dodatkowe
ładowarki
palnik gazowy
torbę na sprzęt
garnki
torba na starcie poszła do kosza taki syf był w środku a resztę spakowaliśmy w gazety i zabrałem w takim stanie do domu.
obiektywy są do ogarnięcia ale czy aparat przeżyje to po raz kolejny? chyba nie ale zobaczymy ...
po 40 minutach sprzątania , wycierania i wstępnego suszenia ruszyliśmy dalej do domu po nocach
całość trasy wyniosła 1141km w dwa dni
temp. w dzień 8 wieczorami 4 stopnie
Mając na uwadze że w listopadzie jest zimno,mokro itd.. bardzo fajna trasa ale wyczerpujące tempo.
Szubko się robi ciemno i jest dość niebezpiecznie jechać w Bieszczadach po nocach ponieważ zwierzyny jest dużo.
Straty ? cóż takie życie czasem tak bywa, ważne że to był świetnie spędzony czas.
Dzięki Tusiek.
.
______________
Jazda bez granic