28.01.2016, 00:27
Dzień czwarty …
Plan był bardzo prosty ( musieliśmy trochę odpocząć ) zwiedzanie Dubrovnika potem dojazdówka i nocleg Budva ( oczywiście z wieczornym zwiedzaniem).
Trasa do Dubrownika to miód-malina …. szeroko mnóstwo łuków i zakrętów.
To był moment … po którym ukazał się most „wizytówka” wjazdu do Dubrownika.
Mały postój na kilka zdjęć i jazda dalej.
Odnalezienie starego miasta nie było trudne , cały dojazd jest bardzo dobrze oznakowany. Parking dla motocykli jest tuż pod samą bramą z wejściem do miasta - oczywiście bezpłatny :-)
Szczerze mówiąc nie mam pojęcia gdzie parkowały samochody, ale na pewno nie było to proste zadanie :-)
Samo miasto … nie do opisania :-) Oczywiście każdemu polecam przejście się po murach dookoła całości , trwa to trochę ale widoki są super. Przy okazji polecam zaopatrzyć się w dużo wody bo będzie potrzebna ,a na murach nie jest tanio…. 10 zł za 0,5 :-(
Nie będę dużo opowiadał o widokach, zdjęcia zrobią to za mnie …
Po szybkim obiadku , lodach i duuużej ilości płynów ( na murach było 45 stopni C ) ruszyliśmy w kierunku Budvy. Już na samym początku czekała nas niespodzianka. Wyjazd z maista prowadził wąską jednokierunkową drogą na której rozkraczył się autobus , zajmując całą przestrzeń szerokości jezdni.
Zatrzymaliśmy się gdzieś w okolicach drugiej dziesiątki aut i oczywiście podjąłem próby przedostania się do przodu . Co ciekawe za mną były dwie pary z Włoch na Gs-ach i widziałem że zaczęli się rozbierać i szykować na długi postój :-)
Ja parłem do przodu, na samym końcu zobaczyłem przed sobą autobusową ścianę z małą szczeliną z prawej … oczywiście się przecisnąłem ,ale było na żyletki :-)
Co zrobili Włosi nie mam pojęcia, ale myślę że czekali z samochodami co jest co najmniej dziwne.
Po przygodzie z autobusem dalsza jazda była płynna, a widoki…. no coments
Nasze mieszkanko w Budwie znaleźliśmy bardzo szybko. I to dobrze bo Budwa przywitała nas ulewnym deszczem … na szczęście po rozpakowaniu moto.
Dokładny prysznic, mały porządek w rzeczach i wypad na miasto.
Sama Budwa ma wiele twarzy . Z jednej strony stara część z zamkiem i pięknymi ciasnymi uliczkami do tego ładny port i multum restauracji. Z drugiej strony tłok i masa ludzi - ludzi czytaj Rosjan …
Do tego alejka przy plaży z grającymi całą noc dyskotekami - taka jest Budva.
Plan był bardzo prosty ( musieliśmy trochę odpocząć ) zwiedzanie Dubrovnika potem dojazdówka i nocleg Budva ( oczywiście z wieczornym zwiedzaniem).
Trasa do Dubrownika to miód-malina …. szeroko mnóstwo łuków i zakrętów.
To był moment … po którym ukazał się most „wizytówka” wjazdu do Dubrownika.
Mały postój na kilka zdjęć i jazda dalej.
Odnalezienie starego miasta nie było trudne , cały dojazd jest bardzo dobrze oznakowany. Parking dla motocykli jest tuż pod samą bramą z wejściem do miasta - oczywiście bezpłatny :-)
Szczerze mówiąc nie mam pojęcia gdzie parkowały samochody, ale na pewno nie było to proste zadanie :-)
Samo miasto … nie do opisania :-) Oczywiście każdemu polecam przejście się po murach dookoła całości , trwa to trochę ale widoki są super. Przy okazji polecam zaopatrzyć się w dużo wody bo będzie potrzebna ,a na murach nie jest tanio…. 10 zł za 0,5 :-(
Nie będę dużo opowiadał o widokach, zdjęcia zrobią to za mnie …
Po szybkim obiadku , lodach i duuużej ilości płynów ( na murach było 45 stopni C ) ruszyliśmy w kierunku Budvy. Już na samym początku czekała nas niespodzianka. Wyjazd z maista prowadził wąską jednokierunkową drogą na której rozkraczył się autobus , zajmując całą przestrzeń szerokości jezdni.
Zatrzymaliśmy się gdzieś w okolicach drugiej dziesiątki aut i oczywiście podjąłem próby przedostania się do przodu . Co ciekawe za mną były dwie pary z Włoch na Gs-ach i widziałem że zaczęli się rozbierać i szykować na długi postój :-)
Ja parłem do przodu, na samym końcu zobaczyłem przed sobą autobusową ścianę z małą szczeliną z prawej … oczywiście się przecisnąłem ,ale było na żyletki :-)
Co zrobili Włosi nie mam pojęcia, ale myślę że czekali z samochodami co jest co najmniej dziwne.
Po przygodzie z autobusem dalsza jazda była płynna, a widoki…. no coments
Nasze mieszkanko w Budwie znaleźliśmy bardzo szybko. I to dobrze bo Budwa przywitała nas ulewnym deszczem … na szczęście po rozpakowaniu moto.
Dokładny prysznic, mały porządek w rzeczach i wypad na miasto.
Sama Budwa ma wiele twarzy . Z jednej strony stara część z zamkiem i pięknymi ciasnymi uliczkami do tego ładny port i multum restauracji. Z drugiej strony tłok i masa ludzi - ludzi czytaj Rosjan …
Do tego alejka przy plaży z grającymi całą noc dyskotekami - taka jest Budva.