Moto-Fan - Jazda bez granic

Pełna wersja: Gdzie kola poniosa czyli moje pierwsze spotkanie z Afryka solo
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3
Pakujac w pospiechu swoje wszystkie manele wiem juz ze nie mam namiotu i przedniej opony, coz przygoda sie zaczyna nawet nie przejechawszy 1km....
wyjezdzam w str Portshmouth na prom do Santander. kolejny zonk : jedna stacja benzynowa w remoncie na nastepnej o dziwo- nie ma pradu....pogoda znosna w granicach 20 stopni i sucho wiec jedzie sie przyjemnie. korek za korkiem z trudem przeciskam sie miedzy autami z 2a panierami - nie kazdy kierowca ustepuje , niektorzy wrecz ironicznie zajezdzaja droge jakby chcieli powiedziec- ja stoje w korku czemu ty mas miec lepiej? nic jade cieprliwie i wiem juz ze nie zdaze na prom ale coz to, nigdzie sie nie spiesze cel znajomy a co ma byc to bedzie.
dojezdzam spozniony o ponad 2h. w recepcji pytam o mozliwosci przedostania sie na druga str kanalu, jest gites majonez....za 1h mam prom do Francji i o 6;30 na miejscu tak wiec spanko bedzie w normalnych godzinach - kabiny juz nie ma zadnje wolnej , ale coz malo to miejsca w pomieszczeniach dla turystow? ide pozwiedzac prom- jest restauracja, sklepy kino, pub. spotykam 2 anglikow poznanych na parkingu i pije z nimi piwko. jada rekreacyjnie na 2 motach do Paryza- opowiadajac historie z zycia i z podziwem sluchaja moich planow doradzajac szybkie trasy. coz czas spac: ide pod prysznic . co ceniejsze rzeczy oddaje do depozytu i ide w kime spiworek juz rozlozony kilku turystow rowniez czyni podobnie , inni spia w kabinach badz na rozkladancyh fotelach. budzi mnie steward zapalajac swiatla i informujac o czasie przyplyniecia.
Wyjezdzam o swicie kierujac sie na Paryz , po drodze spotyam otwarta juz ciastkarnie , zapach kawy , pizzy i rogalikow przyciagnal moja slodka dupke na parking obok. zamawiam 2 rogale i kawe- pierwsza klasa!. Lokalsi tez parkuja w drodze do pracy i robia podobne zakupy....dobra szukam warsztatu by zmienic kolo i udaje sie to w koncu podpytujac lokalnych mechanikow. w Sobote bez kolejki zmieniaja mi gume z tylu i dodatkow zakladam mocniejsza detke, przedniej opony jednak nie ma wic jade na starej....za wszystko zaplacilem ok 35 euro z detka.
Zasuwam rowno ok 130- 140 km/h autostrada w str Bordoux....
zjezdzam z autostrady nie widzac zadnej stacji paliw i odnajduje cmetarz zolnierzy polskich ktory jest bardzo zadbany a na pomniku Gen Sikorskiego leza swierze kwiaty z notka: od wiernych zolnierzy. widze na bialo czerwonej wstedze napis : Wielkopolska.
wpisuje sie do ksiegi i lece dalej. jst pieknie 28 stopni zamki porozpinane ....zapier....znaczy jade szybko Oczy i czuje swad plastiku.....hmmm....zjezdzam na parking ....o qwa....upalony worek, stopiona kosmetyczka, recznik, spodnie wodoodporne, dezodorant pusty....czyli jest superOczy nie mam namiotu, nie mam kosmetykow- dzien dziecka pelna gebaOczy
Dojezdzam noca do Coniac robie rundke po miescinie i lece w krzaczory .
Jest idelanie jakies dzewka ale nic z tego jade dalej ktos spaceruje o 23!
po ok 1km jest bajeczka za krzaczorami znajduje wielkie snopy slomy z czego jeden dokulalem - no jest king size bed w 1mln star hotelOczy szybko robie toalete husciorami z olejakami , jem kolacje przy swietle moto i klade sie jak bobo w kime, piekne gwiezdziste niebo zero chmur, cos buszuje w krzakach ale nie zamierzam tegoo sprawdac -zasypiam jak kloda.
Niedziela rano piekny widok na winiarnie, wstaje robie kawe , slysze strzaly...mysle pewnie automaty do odstarszania ptakow....
slysze jednak psy i widze w odl ok 400 -500m obserwuja mnie ludzie.
nie ma jajec-Zakladam pomarnczowa podkoszulke Oczywychodze w koncu zza krzaczorow slyszac coraz blizej psy i wychodze na spotkanie Bertranda polujacaego na lokalne ptactwo. dogadujey sie swietnie ja po angielsku on po francuskuOczy robie fote i kazdy idzie w swoja str.-ruszam do miasteczka robie kilka fot i lece dalej.....teraz wiem ze tych 3 panow pilnowalo zeby Betrand nie ustrzelil przypadkiem i mojego ptaszkaOczy dobrze ze on tylko stoi a nie lata Oczy
Poznym popoludnie jestem juz w Pau i Pirenejach...szukam tym razem pola namiotowego wczesniej i spotykam... 2ch szwedow na wypozyczonych bmka w Hiszpani na ich 5-o dniowym urlopie w Pirenejach. Jako ze mowie po angielsku plynnie i jestem motocyklista zapraszaja mnie na browara. czas mija szybko i juz jest ciemno. Zegnam sie nimi i laduje w pobliskim kampingu. Ranikiem niestety juz nie spotkalem ich w hotelu wyjechali wczesniej - jade wiec sam i robiac fote podjezdzaj do mnie niemcy na bmkach - para jednak okazala sie byz z Austrii, wlasciciel stawia moto obok mojego i partnerka robi nam pamiatkowa fote, ja wyciagam swoj i tez czynie podobnie, widzac moje moto koles mowi ze nowy ktm wygrywa teraz wszelkie ratingi i sam zastanawia sie nad zakupem nowego.machamy raczkami i kazdy jedzie w swoim obranym kierunku , niestety nie po drodze nam.
Jestem juz w Hiszanii. tankuje na rosignolu i zatrzymuje na lunch w pieknej scenerii gor z widokiem na jezioro i dolanczam sie do pary z Barcelony ktor akurat tez rozpoczela swoja przerwe a dodatkowo Anja mowi po angielsku- zegnamy sie i juz pedze -piekne szybkie winkle w gorskim pejzarzu i pierwsza gesta mgla na drodze do Huesca...robie zakupy w markecie w tym ''namiot'' a raczej plachte gdzyz nie moglem znalesc zadnego i kosmetyki.
na koniec dnia znajduje piekna historyczna wioske na wzgorzu i robiac zdjecia, a juz prawie zmierzchalo.....wjezdzam w polna drozke i znajduje piekny stog siana, parkuje - robie spanko z dachem tym razem- ktore jak sie okazalo pozniej w nocy przydatne, gdyz przyszla burza....
Piekna pogoda rankiem i ruszam juz w str Gibraltaru na spotkanie z kolega z lat szkolnych, ktore niestety z racji jego pracy jako administratoera sieci nie odbylo sie tym razem- laduje na kempingu i zasypiajac licze mrowki jako ze dosc duzych rozmiarow moglyby mnie niezle pozrec- ale tylko szt3 potem 6 pewnie zwiadowcow ciekawych kto to, jako ze liczba juz nie rosla usypiam.
Rankiem lece juz na prom , kupuje najtansz bilety w FRS - jako ze jest kilku przewoznikow....radzilbym uwazac na naciagaczy ktorzy nawet na parkingu portu probuja CIe pokierowac w str ich biur sprzedazy.
Juz jestem na promie i czekam na Afryke, jest piekny sloneczny dzien wiec siedze na zewnatrz robiac foty, pijac soczek i planujac co dalej.
Port MId Tangier jest w budowie i jest nowoczesnym portem. motocykl generalnie przykuwa uwage i czas mija na rozmawie z hiszpanka ktora rozmarzyla sie moja wyprawa jako posiadaczka 2ch kolek.
jest goraco 31 stopni w cieniu , kolejki po wizy, kontrole , pieczatki....
nareszcie moge jechac! odpalam a raczej chcialbym odpalic -padla bateriaStop
zagaduje marokancow ktorzy sprowadzaja w autach z Hiszpani co sie da od rowerow, sprzet rtv po skutery itp.....taka polska lat 80ych-probuje sie podloczyc gniazdko - gniazdko 12v ale bez rzezultatow....w koncu dzwonia po kumpla ktory jedzie mnie podpiac na krodko.....Wszystko juz gra moto odpalone jade dalej. Juz widac to co oczekiwalem i co jest charakterystyczne dla Maroka czyli kontrasty od skrajnej biedy po landrovery evoque i bogate dzielnice ktorcyh zadne europejskie panstwo by sie nie powstydzilo,no i oczywiscie suchy klimat i coraz bardziej martwa nature w miare zblizania sie do pustyni .
wymieniam kase i lece na Tetuan gdzie zatrzymuje sie u lokalnego fryzjera...dogaduje sie przez dziadka - klienta, a Manchester i jego kluby pilkarskie okazuja sie wytrychem w rozmowie z arabami i juz pieknie ogolony lece dalej w str Fes. okolo 11 pada z wycienczenia- nie chce spac na kamieniach - laduje w hotelu w Chechuan i za 250 drahimow chrapie juz w lozku.
Rano obok zaparkowanego kata stoi disco na wloskich blaszkach jednak nie spotkalem wlasciciela i udalem sie dalej w droge po mocnej kawie.Drogi sa sredniej jakosci ktore zawieszenie wp ktma lyka bez problemu . przy drogach rosna kaktusy jak u nas brzozy....ludzie wedruja na pieszo badz na osiolkach, inni tloczas sie po 5-6 osob w mercach, kobiety jesli ida to grupa, czasami mam wrazenie patrzac na slomiane kapelusze ze jestem w ameryce pln- wysokie czasze i szerokie ronda i czerwono -biale stroje jak meksykanie , czasami dla kontrastu przemknie autobus z francuskimi badz hiszpanskimi turystami, stare ciezarowki przemijaja sie na zmiane z nowymi volvo czy scaniami....cdn
Czekam na dalej. Niezła przygoda.
W drodze do Fas mijam rolnicze tereny i piekne czarnoziemy ze az z niedowierzaniem zastanawiam sie czy aby napewno jestem w Maroku?
Rolnicy uzuwaja osiolkow do transportu wody czyli beczki na 2 kolach i kierowca - zazwyczaj dzieci , a woda ze specjalnych pnkt - zrodel- wyglada to ciekawie, bo zrodla sa otoczone tymi wlasnie osiolkami zaprzezonymi w beczki na kolkach wokolo , pola oraja juz traktory- siermiezne stare jak ursusy c 330 badz nawet i starsze.
wjezdzam do miasteczka i bach - obraz marokanskiej biedy staje przed oczami , zatrzymuje sie na fotke- cholerka ktos chyba zapomnial naladowac baterie- dodatkowo dzieciaki nie daja mi spokoju zmykam wiec dalej. Nie wiem dlaczego, ale wszystko robi sie na ulicach lacznie ze spawaniem karoseri ciezarowek ..... po drodze spotykam liczne stragany z odzierza , pamiatkami i granatami,- zatrzymuje sie by nabrac wody pitnej ze zrodla- jest dobra- zadnych pozniejszych dolegliwosci zoladkowych , przy okazji kupuje figi , ktore sprzedaja mi 2 kobiety ubrane w lokalne stroje ludowe , mlodsza pewnie corka przynosi mi smaczniejsze gdzies ze srodka straganu- czuje sie wyrozniony Oczy ,a za 1/2 kg place 20 drahij, odchodzac slysze jak szeptaja ze jestem chyba amerykaninem Oczy Jakis facet wali komara w starym golfie seri 1ej pod drzewem a ja bez skropolow wale mu fote swoim nikonemOczy przez chwile czuje sie jak nomad, obserwator spokojnego zycia z boku - jest pieknie - tak jak chcialem i tak jak to sobie wymarzylemOczy
docieram Do Fas i teraz juz rozumiem dlaczego mam uniakc miast jak radzil MArio- nie moge sie uwolnic od tzw przewodnikow ktorzy nachlanie podejzdzaja na skuterach oferuja swoje uslugi krzyczac Ci do ucha, mimo ze mowiesz wielokrotnie nie -odkrecam wiec manetke i gubie ich poirytowany ta sytuacja ,a tym samym i Medyne - najstarsze Marokanskie a moze i afrykanskie stare miasto.....wracam w poszukiwaniu ladowarki do tel- liczni gapie zaraz ogladaja motor ktorego nie spuszczam z oka - facet oferuje mi herbate w hotelu - mysle czemu nie- pojade obejrzec i odpoczne chwile-wyglada na doswiadczonego - przypomina mi wygladem jednego z amerykanskich czarnoskorych aktorow- ma tezb blizny- jade za nim na jego osmolonej 50cc , potem rozmawiam z pracownikiem hotelu -po angielsku ubrany w koszulei spodnie na kant- zaparza mi tradycyjna herbate marokanska rozmawiamy o tutejszej kulturze, zwyczajach i mozliwosciach rozwoju miasta -
w miedzyczasie- przewodnik zalatwia mi adapter do ladowarki. Hotel jestutrzymany w pieknym marokanskim stylu bogaty w mozaiki, meble i materialy, mimo upalu jest chlodno i przytulnie -nocka kosztuje tu ok 500 drahij czyli 50 euro.
wyjezdzam z Fas i lece na Merzouge - chce dotrzec przed switem... widze juz zarysy gor Atlasu - ich ogrom przyparawia mnie o niezly dreszczyk emocji- jade dalej - zatrzymuje sie w ruinach z widokiem na gory na kawe i posilek....spogladajac na gory nie moge sie doczekac przejazdu....pozdrawiaja mnie lokalni kierowcy trabiac na mnie z aut.
Zmierzcha juz - ostatnie zdjecia na dzis -decyduje sie na jazde nocna, mimo ze wlasciciel hotelu ( wygladajacy jak turek w przepoconej skorze mowiacy lamanym angielskim) odradzal mi to - czuje sie dobrze jest cieplo i chce dotrzec na sahare o swicie.
jedzie sie dobrze - czasami marokancy maja dziwna manie miagania dlugimi swiatlami przy mijaniu , badz ich nie wylaczania co czasami irytuje mnie, wiem juz po jednym zakrecie wczesniej ze trzeba uwazac na ciezarowki , ktore na zakretach lubia przejezdzac linie srodkowa....moto sunie pieknie, temp 24 stopnie - czasami spada gdy widze na gps oznaczone oazy z palmami....nie widze juz nic ale za to w drodze powrotnej bedzie niespodzianka odkrywajac wszystko na nowo..... ciezarowki sa oswietlone jak choinki - stare mitsubishi i isuzu czasami obladowane maxymalnie przypominaja klimatem bardziej Indie niz Maroko. po drodze mijam oswietlone stoiska z granatami i figami - po za tym tylko ciemnosc...
kolejny zakret i serce malo mi nie stanelo- ucieka przede mna napewno pies aidi - a byc moze i wilk ktore pokazaly sie w Maroko a namierzyly je kamery pulapki amatorow dzikiej przyrody ....zwierz znika mi gdzies w ciemnosciach po ok 3 sec jazdy za nim - jak tylko ma mozliwosc ucieczki a jest dosc sporych rozmiarow i ciemnej masci......ja zaluje ze nie mialem kamery, bo do dzis sie nie dowiem co to bylo a malkontenci pomysla ze opowiadam bajki i ubarwiam swoja historie,
po drodze zatrzymuje sie by przyswiecic lampa marokanca w starym sprinterze - pokazuja mi calkowicie zmasakrowana opone , ktora wymieniaja na zapas. w podziekowaniu dostaje 2 granaty - do jedzenia oczywiscie....idzie burza
spada kilka kropel i chowam sie w jakiejs przydroznej budzie.....za chwile jade dalej , nie chce mi sie spac, na dodatek gory noca i odglosy burzy nie nastarajaja mnie na spanie. Ciemno jak w jaskini nie ma juz aut, zapala sie rezerwa - nie jest milo....2o km dalej widze swiatal miasta -jest juz dobrze- bedzie waha i pizganko dalejOczy
w koncu dojezdzam do Merzougi zmeczony z bolem doopy wbijam moto w piaszczysta wydme- wyciagam tylko spiwor i ide spac na piachu!!!!! male marzenie spelnione !!!! jest mega! znow gwiazdy na niebie a mnie jest tak dobrze i mam wszystko gdzies....zakladam tylko alarm na kolo sciagam buty i spodnie. Ssalamu lekum Sahara Oczy cdn....

przy czym wymawiajac Sahara nie mowi sie tego ciagiem i mdlo po arabsku musi byc z intonacja na sylaby, a brzmi wtedy perfectoOczy
wszystkie foto z wyprawy

czesc 1a

czesc 2a
pikne foty
Budzi mnie rano ok godz 8 chlopak soczystym: ''good morning'' prowadzac 5 wielbladow na kolejna wyprawe dla turystow. odpowidam mu tym samym - no tak widzial rejestracje wiec wie skad przybylemOczy buty sa, worek z kaskiem tez wiec jest dobrze nic nie zginelo....
leze sobie w piachu i sie wygrzewam po nocnej jezdzie, po 20 min wstaje i zanim robie kawe na piachu lece na gore wydmy - no bajkeloza !!!!! widok gdzie nie signac wzrokiem piach z 2 str zagrody kilku domostw dla turystow i droge- juz kilka 4x4 szukuje sie do wyjazdu. dobra robie toalete mokrymi huteczkami i pakuje sie.przechodzi jakis marokanczyk w turbanie i po angielku namawia mnie na atrakcje: jazde 4x4 badz wilblady a nawet 2 dniowa wycieczke z noclegiem w piachu wsrodku sachary- odmawiam tym razem. jade na wydmy - 2ch chlopcow juz mnie zobaczylo i jada na rowerach .
Rozmawiam z nimi po angielsku maja po ok 18 -22 lat - jak mowia studiuja i raczej po studiach zostana tutaj. Chca mi sprzedac pamiatki ale grzecznie tlumacze ze czeka mnie dluga droga powrotna a bizuteria raczej mnie nie interesuje.zapinam moto i ide polazic po piachu... po ok 1h wracam i zbieram sie do powrotu. na porzegnanie macham chlopakom reka i lece z powrotem. na stacji benzynowej spotykam 2ch hiszpan- mlode chlopaki po ok 25 lat na yamahach xt. Po chwili juz rozmawiamy okazuje sie ze maja polprofesjonalne wyscigi po wydmach a popoludniu laduja moty na vana i leca na prom w str Senegalu na kolejana czesc rozgrywek.
krece sie jeszcze po okolicy offem i pstrykam foty.
Droga powrotna mija dobrze - jazda o zmierchu gorami to jest to co lubie i bede dlugo pamietal: rozlegle polacie gor przedzielone rowninami i przpiekne widoki mieniacych sie gor w zachodzie slonca!
Kolejna kontrola drogowa – jest kilkadziesiat takich w Maroku, lacznie z psami, kolczatkami – jak wiadomo handel dragami kwitnie w najlepsze I sprawdzaja ludzi. Inaczej sie to ma odnosnie turystow – mamy wiele luzu I nas raczej pomijaja – zapewne z tej racji ze przemierzam kraj turystycznie I wplacamy sporo do budzetu.poki co mam kontrole paszportu I raczej policjanci chca obejrzec moje moto I poroozmawiac niz wlepic np mandat za predkosc.
Nastepnie mkne A2 w str Meknes, kolejny raz mnie zatrzymuja I znow chca porozmawiac na poboczu stoi policyjne bmw 1200..jestem juz zmeczony moze kolejene 20 km I ide spac- zjezdzam do Meknes I laduje ostatecznie przy poboczu A2 – zaen hotel nie ma bezpiecznego parkingu .
Rankiem wstaje I jestem juz w drodze do Rabat- przejezdzam miasto turystycznie lacznie z Medyna I wracam na droge w str Tangieru. W Ell Araich spotykam arabow- maja na landzie podczepionego ktma exc 500, widzac mnie pokazuja mi na telefonie newsy o rozpoczynajcym sie rajdzie- cholera szkoda ze nie przybylem tydzien pozniej ! - moto jest profesjonalnie przygotowane, przypominam sobie ze dzien wczesniej mijam na parkingu jakies 8-10 ciezarowek rajdowych scania. O 17ej jestem juz na promie – kolejna przygoda sztorm I ladnie buja co jest jak dla mnie dosc ciekawym odczuciem – generalnie chodzac po korytarzach promu trzeba uwazac zeby nie wpasc na przeciwlegla sciane ok 20 jestem juz w Gibraltarze I w ocean village jem juz lunch z kolega z lat szkolnych...czas mija szybko na opowiesciach – rzegnamy sie ok 23 ja lece dalej- kolega jako administrator sieci wraca do pracy, spotkamy sie na pewno jeszcze kiedys.
Nastepnego dnia w okolicach Lorca na stacji paliw podjezdzaja 3 bmki , koledzy hiszpanii: Miguel, Hioban I Huan leca w tym samym kier co ja – pytam sie czy moge sie podlaczyce I po chwili juz razem smigamy w str Murcia, gdzie Miguel pokazuje mi kemping I rozstajemy sie. Przed snem widze jeszcze piekny basen oswietlony I pusty- przez nastepne dobre 45 min skacze d owody jak dzieciak uzywajac wodnych kapieli- prysznic I spanie.
Rankiem emeryci smigaja na swych skuterach ja si pakuje I wyjezdzam. Skrecam w gorki wjezdzam do jakiejs wioski turystycznej I wpadam na Miguela: pilka jest krotka- sciaga mnie z moto I idziemy na kawe z magdalenka. Po krotkiej rozmowie dzwoni do kolegi z ktorym chwile rozmawiam , nastepnie zaprasza mnie do swojego domu – jedziemy waskimi gorskimi ulickami w miescie, pokazuje swoj garaz I dom , proponuje mi prysznic. Nastepnie pokazuje zdjecia z wypraw I pokazuje na mapach najlepsza trase dla mnie w widoczkami. Na pozegnanie dostaje prowiant I zapewnienie zebym sie ne krepowal nigdy wpasc do niego w odwiedziny, gdyz jego dom jest otwarty dla mnie teraz.facet od 1965 r jezdzi do Maroka w tym odbyl 2 wyprawy rowerowe!
Smigam gorskimi winklami, krotkie nie zdazysz sie wyprostowac I skladasz sie w 2i....do tego piekna sceneria z widokami na wybrzeze...wpadam na autostrade trzeba podgonic km ….i spotykam pierwszeg ktma 1190 adv – a Diete jest z niemiec – przekornie pytam: jednak ktm 1190 a nie bmka? Oczy odpowida mi z usmiechem ze wszedl do salonu, zrobil jazde probna I kupil a przez 15 lat jezdzil triumphem. Zjezdzamy na pobocze – robie sniadanie I pijemy kawe. Po 100 km razem rozstajemy sie w m Teruel- ja lece na Alcaniz I dalej Lleide.wieczorem zaczepiam juz kierowce ciezarowki pytajac o nocleg I laduje za servisie a za extra 4 euro mam garaz – ide spac spokojnie Oczy
rankiem pada . Ide do baru . Kierowcy glosna rozmawiaja z barmanami pija kawe I jedza sniadania. Ogladam tv zamawiam kawe I spr podgode: za 20 km juz jest jasno – pakuje sie I jade.
Owszem po 2o km jest slonce I nie pada ale ja mma mokre jajca I plywam jak foka w swoich spodniach bez wodoodpornej membrany- nic przeschne w drodze. Zatapiam sie juz w hiszpanskiej czesci Pireneii I zatrzymuje sie co chwila robiac foty nad zalewami Noguerra Ribagorcama . Pokonuje 14 tuneli z czego ostatni 5km wyprowadza mnie juz prawie w m.Vielha.
Przejezdzam granice I generalnie wyprawa sie dla mnie konczy- pozostaje szybki przelot prez Francje, prom ktory kupuje na 30 min przez wyplynieciem I juz UK.
Wracam w nocy a temp 7stopni nie jest zbytnio przyjemna do jazdy przez ostatnie 300 mil . Ok 2 30 laduje w domui zmarzniety – okazuje sie tez ze zniknely mi rekawice z gore I okulary- prawdopodobnie na ostatnim dzikim spaniu w Maroku.
No Jacek żeś se wycieczkę Pierdyknął... Zaciesz Mega fajna... i dawaj więcej dużo więcej fotek Zaciesz
Stron: 1 2 3